wtorek, 1 lipca 2014

ORANGE



     Moja mała w rozkloszowanej pomarańczy / marchewce jak kto woli, piękna w czymkolwiek. Spódniczki z koła to mój konik. Tylko gdzie my je pomieścimy. Wszędzie tłum, tłok, nawałnica ubrań, naczyń, książek, słów. Wszyscy w domu, wakacje. Chyba nawet dla kota za ciasno, albo opatentował nowy zwyczaj, po wymiałczeniu prośby o wpuszczenie przez okno, pędzi od razu do drzwi, żeby wyjść. Kobieta - Kotka, to samo, nie zrozumiesz! Zarejestrowałam przez ostatni czas, irytującą złośliwość losu, nie ma żadnej pracy dla moich rąk dopóki ich nie pokremuję, wtedy nagle trzeba iść na działkę po warzywa, opłukać naczynia, to, to, to i jak tu dbać o dłonie, jak krem nie ma szans się zadomowić. Prawdziwa tragedia, nie ma co. Chętnie dodam genezę powstawania spódniczki jeśli tylko odszukam, na którym komputerze są zdjęcia. 








    
+ drzemał we mnie talent do pieczenia tortów, taka historia ;p



1 komentarz: